Głośno się zrobiło o pewnej rozmowie w ramach komisji trójstronnej. Premier Tusk przyznał w niej, że kryzys finansowy jest gorszy niż się wydawało. Z jego słów wynika, że boi się skutków kryzysu w Polsce. Jednak oficjalnie, na konferencjach prasowych uspokaja i mówi, że nie ma się czego bać. Jak pogodzić te dwie, różne postawy?
Nie ulega wątpliwości, że rynki finansowe są bardzo wrażliwe na rozmaite komunikaty. Gdy premier zacznie straszyć kryzysem, inwestorzy zaczną się wycofywać i zacznie brakować kapitału. To spowoduje spadek cen akcji i kryzys stanie się faktem. Wydaje się, że uspokajanie nastrojów może przyhamować nieuchronny proces, który może wynikać, choćby z zachowania zagranicznych inwestorów, którzy tracą na rynkach światowych. Straszenie kryzysem tylko spotęguje ten proces.
Jednak czy troska o zdrowie rynku finansowego usprawiedliwia mijanie się z prawdą? Czy iluzja bezpieczeństwa jest najlepszym rozwiązaniem? Przecież człowieka kryzys dotknie w każdym przypadku. Skoro tak, to może lepiej, gdy człowiek jest świadomy sytuacji. Wtedy, bazując na swojej wiedzy, może podejmować właściwe działania. Żadne sensowne działania wprawdzie nie przychodzą mi do głowy, ale nie jestem ekspertem w sprawach finansowych.
Skoro premier tak ufa obywatelom (co wielokrotnie podkreślał w swoim expose), to może warto podzielić się z nimi swoimi obawami i dać im podejmować wolne decyzje w oparciu o prawdę. Można zaryzykować tezę, że premier, tworząc iluzję manipuluje decyzjami obywateli. Czy założywszy, że cel (jakim jest zdrowie rynku finansowego) jest dobry, można posunąć się do takich środków?
Moim zdaniem nie wolno. Jednak moje zdanie, ani moje decyzje mają wpływ bardzo minimalny na ogół spraw w państwie. Premier musi odpowiedzialnie zważyć wszystkie racje, by podjąć właściwą decyzję. Wydaje mi się, że gdy będziemy go oceniać u schyłku kadencji, warto będzie spojrzeć na to, że był w tej fałszywy. Jednak trzeba będzie również dostrzec skutki jego postawy.
Chciałem jednocześnie zaznaczyć, że nazywanie tej postawy kłamstwem jest silnym przekłamaniem. W rozmowie na komisji trójstronnej, premier nie powiedział, że kryzys nas dotknie. Powiedział jedynie, że jego skutki na świecie są widoczne. Na żadnej rozmowie nie powiedział przeciwnego zdania. Nie mamy tu do czynienia więc z kłamstwem, a jedynie z ukryciem pewnych obaw, które można znaleźć w słowach z ujawnionej rozmowy.
Nie ulega wątpliwości, że rynki finansowe są bardzo wrażliwe na rozmaite komunikaty. Gdy premier zacznie straszyć kryzysem, inwestorzy zaczną się wycofywać i zacznie brakować kapitału. To spowoduje spadek cen akcji i kryzys stanie się faktem. Wydaje się, że uspokajanie nastrojów może przyhamować nieuchronny proces, który może wynikać, choćby z zachowania zagranicznych inwestorów, którzy tracą na rynkach światowych. Straszenie kryzysem tylko spotęguje ten proces.
Jednak czy troska o zdrowie rynku finansowego usprawiedliwia mijanie się z prawdą? Czy iluzja bezpieczeństwa jest najlepszym rozwiązaniem? Przecież człowieka kryzys dotknie w każdym przypadku. Skoro tak, to może lepiej, gdy człowiek jest świadomy sytuacji. Wtedy, bazując na swojej wiedzy, może podejmować właściwe działania. Żadne sensowne działania wprawdzie nie przychodzą mi do głowy, ale nie jestem ekspertem w sprawach finansowych.
Skoro premier tak ufa obywatelom (co wielokrotnie podkreślał w swoim expose), to może warto podzielić się z nimi swoimi obawami i dać im podejmować wolne decyzje w oparciu o prawdę. Można zaryzykować tezę, że premier, tworząc iluzję manipuluje decyzjami obywateli. Czy założywszy, że cel (jakim jest zdrowie rynku finansowego) jest dobry, można posunąć się do takich środków?
Moim zdaniem nie wolno. Jednak moje zdanie, ani moje decyzje mają wpływ bardzo minimalny na ogół spraw w państwie. Premier musi odpowiedzialnie zważyć wszystkie racje, by podjąć właściwą decyzję. Wydaje mi się, że gdy będziemy go oceniać u schyłku kadencji, warto będzie spojrzeć na to, że był w tej fałszywy. Jednak trzeba będzie również dostrzec skutki jego postawy.
Chciałem jednocześnie zaznaczyć, że nazywanie tej postawy kłamstwem jest silnym przekłamaniem. W rozmowie na komisji trójstronnej, premier nie powiedział, że kryzys nas dotknie. Powiedział jedynie, że jego skutki na świecie są widoczne. Na żadnej rozmowie nie powiedział przeciwnego zdania. Nie mamy tu do czynienia więc z kłamstwem, a jedynie z ukryciem pewnych obaw, które można znaleźć w słowach z ujawnionej rozmowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz